Kultura i rodzina

Wnuczka do orzechów – Ile treści a książka niby tylko o młodzieńczej miłości

Wnuczka do orzechów – Ile treści a książka niby tylko o młodzieńczej miłości

Jeżycjada Małgorzaty Musierowicz, cykl powieści dla młodzieży, jak głosi opis na okładkach książek, była obecna w naszym domu od dawna. Książki czytała moja małżonka i czytały nasze córeczki, jeszcze jako małe dziewczynki. Długo nie mogłem się przełamać do lektury książek Małgorzaty Musierowicz, pomimo tego, że stosowałem zasadę, aby współdzielić zainteresowania literackie mojej małżonki a także towarzyszyć w czytaniu książek naszym dzieciom. Nie mogłem przełamać swoistej bariery wejścia związanej z osobliwą,  manierą literacką opisywania szkolnych miłości całej gamy tworzonych przez autorkę bohaterów.

Było to dla mnie przez dłuższy czas nie do przebrnięcia. Zresztą i jeszcze dzisiaj, z zakreślonego powyżej powodu, przez kilka pozycji Małgorzaty Musierowicz nie udało mi się przebrnąć.

W końcu jednak, już dość dawno temu, zacząłem czytać Jeżycjadę. Do wielkich pozycji Jeżycjady, według mojej prywatnej listy, należy m.in. Opium w rosole, Noelka, Wnuczka do orzechów i Feblik, Ciotka Zgryzotka.

Wnuczka do orzechów została wydana po raz pierwszy w 2014 r., a sama akcja książki zaczyna się w upalną niedzielę 28 lipca 2013 r.

Właściwie Wnuczka do orzechów i Feblik, chociaż stanowią dwie odrębne książki wydane w kolejnych latach, to jednak według mojej oceny jest to jedna książka dziejąca się w prawie tym samym czasie i fabuły obu książek wzajemnie się przeplatają. Tak to wygląda, jakby autorka napisała jedną książkę, a potem pomieszała nieco rozdziały i  podzieliła na dwie książki skoncentrowane wokół życia dwóch rywalizujących ze sobą braci ciotecznych, Józefa Pałysa i Ignacego Stryby. Wnuczka do orzechów jest owinięta bardziej wokół postaci Józefa Pałysa  a Feblik poświęcony bardziej Ignacemu Strybie.

Wnuczka do orzechów, jak każda książka z sagi Jeżycjada, wtopiona jest w cały koloryt narracyjny Małgorzaty Musierowicz, z problemami i historiami miłosnymi bohaterów przewijających się przez karty kolejnych tomów Jeżycjady. Jednak, podobnie jak w kilku innych książkach – częściach Jeżycjady (wielkich dziełach Jeżycjady), na jej kartach dzieją się rzeczy naprawdę wielkie, chociaż nakreślone w prozaiczny na pozór sposób, opisujący zwykłe wydarzenia dnia codziennego a jednocześnie jest to książka o naskakująco dużo liczbie wątków i istotnych bohaterów.

Wnuczka do Orzechów zaczyna się od niezwykle ujmującego opisu letniego lasu bukowego. Kiedy czyta się pierwsze strony Wnuczki do orzechów, czuje się prawdziwy zapach rozpalonego słońcem i letnim wiatrem lasu. Kiedy czytelnik wchodzi do lasu Małgorzaty Musierowicz, prawdziwie czuje zapach leśnych poziomek, które tak niesamowicie pachną w rozgrzanym słońcem lesie,  i nic w tym nie przeszkadza, że Musierowicz wcale o poziomkach ani o zapachu poziomek nie pisze.

I w tym zakresie spotykałem się z zarzutem do Wnuczki do orzechów, że Musierowicz rysuje w  tej książce nierzeczywisty, nieco mistyczny obraz świata, a właściwie świata przyrody otaczającego bohaterów powieści. Sama zresztą autorka daje asumpt takim ocenom  pisząc w swojej książce takie zdanie : „ilekroć Dorota (główna bohaterka powieści) przywoziła do rezerwatu kogoś z letników, zawsze słyszała to samo westchnienie zachwytu i  – rzecz ciekawa! – takie same słowa: – Jak w świątyni! Tak się to wszystkim kojarzyło. Chyba jakiś atawizm”.

Tyle tylko, że opis bukowego lasu Musierowicz nie jest mistyczny, lecz realny i prawdziwy. Las, las bukowy w letnim słońcu jest rzeczywiście ujmujący i piękny i nic do tego nie trzeba tworzyć i  dodawać, tylko wystarczy opisać.  Musierowicz opisuje nie tylko las : „ Jak tu pięknie!. (…) Łąkę pod lasem przemierzały bociany. Opychały się na obiad żabami, to pewne. W ciszy słychać było nawet, jak za domem spadają na trawę twarde jabłuszka; W kępach różowych floksów i fioletowej kocimiętki brzęczały pszczoły i trzmiele, systematycznie spijając wiadome nektary (…). Wystarczy dostrzec piękno tam, gdzie ono jest i przebija się wraz z letnim słońcem, i to właśnie robi swoim piórem Małgorzata Musierowicz i robi w klasyczny dla siebie sposób, opisując wydawałoby się proza-iczne życie i wydarzenia.

Na marginesie warto przytoczyć znamienną ocenę wybitnego literaturoznawcy o konserwatywnych odwołaniach, Stanisława Falkowskiego, który powiedział mniej więcej tak :„kiedy byliśmy uczniami w szkole, to omijaliśmy opisy przyrody, a gdy przybyło nam lat, to ze szczególną uwagą czytamy opisy przyrody, aby odkryć, że pokrywają się z naszym doświadczeniem poznawania świata” .

Tak więc poprzez bukowy las  Małgorzata Musierowicz zaprasza nas do spotkania z główną postacią Wnuczki do orzechów, Dorotą Rumianek, uczennicą ostatniej klasy ekologicznego społecznego liceum mieszczącego się pod Poznaniem (dokładnie w Swarzędzu).

Kiedyś, kiedy relacjonowałem znajomym Wnuczkę do orzechów, zadano mi pytanie, czy ta książka może córkom, bo rozmowa dotyczyła córek, czy może dawać córkom pozytywny wzór postępowania i zachowania młodej dziewczyny, czy może być jakim ważnym przesłaniem dla dziewcząt. W przypadku tej książki odpowiedź jest pozytywna; takim wzorem, taką postacią wartą naśladowania jest właśnie główna bohaterka Wnuczki do orzechów, Dorota Rumianek.

Dorotę wychowywała samotnie mama, w czasie akcji książki pielęgniarka pracująca w Norwegii, oraz babcia i siostra babci, ciekawie zarysowane przez autorkę postacie „groźnej Wiktoryny i słodkiej Andzi”.

Przykładem kolorytu opisu postaci babci Wiktoryny niech będą słowa listu Idy Pałys – postaci istotnej dla fabuły Wnuczki do orzechów  a jednocześnie ważnej dla całej Jeżycjady -, listu a dokładnie e-maila, który Ida pisze do swojej starszej siostry, Gabrysi, „Wyraziłam zdziwienie faktem, że moje gospodynie trzymają się tego archaicznego środka lokomocji (rzecz dotyczy konia z wozem,  kluczowego rekwizytu całej książki), zamiast sobie kupić za parę groszy przechodzone autko, takie jak moje. Odpowiedź pani Wiktoryny była celna, miażdżącą i niepodlegająca dyskusji: Koń jest może archaiczny, ale wlewu do paliwa nie ma”.

Warto zwrócić przy okazji uwagę, że Małgorzata Musierowicz w sposób znakomity operuje kilkoma narratorami, zmienia obszary i sposoby narracji. Jednym z istotnych sposobów narracji Wnuczki do orzechów jest korespondencja e-mailowa kilku bohaterek książki (piszą same panie). Małgorzata Musierowicz, dzięki literackiej umiejętności przesuwania funkcji narratora z jednej postaci powieści na inną, z jednej stylistyki opisu na inny, tworzy niezwykły przestrzenny obraz, widziany oczami wielu postaci i bohaterów.

Musierowicz rysuje swoją główną postać – Dorotę- jako osobę bardzo młodą, ale jednocześnie spełnioną i  akceptującą swoje miejsce na ziemi. Kochającą świat i ludzi takimi, jakimi są. „Jej osobiście nigdy jeszcze nie zdarzyło się „wyjść z siebie”. Co więcej, nie miała takiej potrzeby. Zawsze czuła się w swojej skórze zupełnie dobrze i idealnie pasowała do swojego miejsca na ziemi”, i jeszcze napisze Musierowicz jako narrator o swojej głównej bohaterce, „ ta dziewczyna od rana do nocy cała sobą przekazuje wiadomość, że dobrze się jej żyje na tym pięknym świecie i że życie jest pełne codziennych nowych nadziei”.

Musierowicz daje również swoiste wskazanie, przykład, co buduje w młodych ludziach takie poczucie spełnienia. Odpowiedź ta pada w rozmowie pomiędzy Idą Pałys a babciami Doroty Wiktoryna i Andzią. „Jak panie to robią – spytała – Mojej Łusi nie mogę zagnać do naczyń, a wasza Dorota zmywa sama nieproszona . – Bo to my jesteśmy u niej (odpowiedz Wiktoryny i Andzi)-dom wraz z przyległymi budynkami i gruntem (pole, łąka, las) to majątek Doroty” , przekazany Dorocie przez jej dziadka; wydaje się jednak, że nie zawsze realizacja takiego wskazania jest możliwa.

To tak na wstępie, bo autorka nie poprzestanie tylko na takich opowieściach.

Wnuczka do orzechów w znacznej części jest opowieścią o rodzącej się miłości Doroty i o związanych z tym różnych perypetiach. Swoistą kulminacją książki jest fizyczna konfrontacja Doroty z kolegą z klasy (Igorem Bogatką), który wbrew woli Doroty próbuje ją poniżyć i fizycznie zdobyć. Opis tej sceny jest prawdziwie dramatyczny i autorka przynajmniej początkowo wcale nie daje znaków czytelnikowi, że historia dobrze się zakończy. Właśnie ta scena napaści Igora na Dorotę z wyraźnie erotycznym zamiarem jest ważnym przesłaniem potrzeby walki o swoją godność. Dorota musi fizycznie się bronić – z braku innych możliwości obrony, uderza głową w nos przeciwnika,  wywołując ostre krwawienie i tym samym oddalając niebezpieczeństwo i zmuszając napastnika do odwrotu, a przecież „była sama w lesie z tym chodzącym instynktem” (mowa o Igorze Bogatce). „To właśnie testosteron odpowiada za twoje agresywne zachowanie” mówi w walce Dorota, usiłując racjonalnym argumentem uspokoić Igora. Napastnik (pomijamy tutaj całą jego historię życiową, która też nie jest prosta, ale o wszystkim nie sposób pisać), próbując usprawiedliwić swoją brutalność i natarczywość, rzuca Dorocie w twarz : „ a ty za to nieślubna jesteś (…) jaka matka taka córka”. Dorota po walce mówi sama do siebie :„A któż to tak niedawno się wymądrzał o powszechnym cudzie celowości i upierał się, że wszystko jest po coś?! . No pewnie, że wszystko jest po coś? Przykrość także! I niepowodzenia. A może one są po to, żeby nas czegoś nauczyć? Na przykład- Waleczności. Odwagi. Roztropności. Zdecydowania”.

Taką właśnie bohaterkę stworzyła autorka we Wnuczce do orzechów – waleczną, odważną, roztropną i zdecydowaną. Jednym z powodów czytania książek, szczególnie przez dzieci i młodzież, jest znajdowanie literackich wzorców do naśladowania. Tak, Wnuczka do orzechów i jej główna bohaterka jest warta polecenia. (Tytułową wnuczką do orzechów jest właśnie Dorota)

Małgorzata Musierowicz w swoich książkach ciepło opisuje normalny świat bez nalotów współczesnej rewolucji aksjologicznej, wszystko w jej książkach jest na swoim miejscu i chociaż tak jak w życiu zawsze są problemy i troski, rozstania i zawody, te wszystkie obrazy u Musierowicz są normalne. Kobieta jest kobietą, mężczyzna jest mężczyzną a kultura dotyczy kultury a nie zaprzeczenia kultury. Wolność, jest w książkach autorki możliwością realizacji siebie w akceptacji siebie a nie w buncie przeciwko sobie i kulturze, w której się żyje.

Autorka daje też do zrozumienia czytelnikowi, że te zasadnicze sprawy dostrzega i do nich się odnosi, chociaż robi to bardzo delikatnie i w taki sposób, aby owa normalność była całkowicie naturalna w jej książkach. Właśnie Wnuczka do orzechów i Feblik spraw kultury i przekazu wartości dotykają w jakiś szczególny sposób, zarazem większy i wyraźniejszy niż większość wcześniejszych pozycji Małgorzaty Musierowicz. Dlatego też w mojej ocenie to największe dzieła tej autorki, która jak zawsze i również w tych książkach zachowuje swój koloryt narracyjny.

Takich ważnych obszarów dotykających spraw kultury i przekazu wartości we Wnuczce do orzechów  jest wiele i to właśnie dzięki nim książka ta może budzić głębokie zainteresowanie nawet wśród tych, którym trudno jest przebrnąć przez manierę literacką opisywania szkolnych i okołoszkolnych miłości całej gamy stworzonych przez autorkę bohaterów. To właśnie powoduje, że książka ta jest czymś znacznie więcej niż powieścią dla młodzieży, jak można by wnioskować czytając jej okładkę.

We Wnuczce do orzechów Musierowicz bardzo ciepło się odnosi do stworzonej przez siebie postaci Doroty Rumianek; jako narrator tak opisuje świat wewnętrznych doznań swojej bohaterki :„obserwacje a za nimi wnioski zaczęły się mnożyć w głowie, kończąc jak zwykle ogólnym zachwytem nad Dziełem Stworzenia (…) Miała nadzieję, że dowie się więcej o cudzie życia, który obserwować mogła na co dzień, gdziekolwiek spojrzała”.

Musierowicz pogłębia ten wątek, kiedy Dorota rozmawia z Ignacym Strybą, opisując życie owadów jakby nieco na przekór poszkodowanemu właśnie przez owady Ignacemu. Dorota mówi „To jest genialne. Tlen dostarczany jest wprost do każdej komórki z pominięciem układu krwionośnego. Dlatego organizm owada ma taką nieprawdopodobną wydajność gazową, to jest potrzebne do lotu (…) Popatrz wokół, zastanów się nad tym powszechnym cudem celowości. Tu wszystko jest po coś!!”. Przywołana przez Musierowicz argumentacja jest oddaniem argumentacji z 5 punktu dowodu na istnienie Boga, św. Tomasza z Akwinu, punktu o celowości przyrody i świata. Musierowicz to doskonale wie, chociaż niestety tej zgodności argumentacji w książce nie zauważa, a właściwie nie zauważa jej młody intelektualista Ignacy, który ze względu na swoje zainteresowania mógłby to zrobić. W końcu to właśnie Ignacy zauważa, że zachwyt Doroty nad przeglądaniem się księżyca w jeziorze i dalej w każdej kropli wody już kiedyś dostrzegł i spuentował mistrz zen (Dogen Kigen, Japonia XIII wiek – ciekawe – św. Tomasz z Akwinu to też XIII wiek). Jak widać jednak Musierowicz chce zachować pewien charakterystyczny dla siebie jednostronny umiar. Warto wszelako dodać, że Dorota, która dostrzega celowość działania przyrody i  zachwyca się Dziełem Stworzenia, rozpoczyna swój start w fabułę Wnuczki do orzechów i przejazd przez wspomniany wcześniej bukowy lat od niedzielnej Mszy św. Książka rozpoczyna się od powrotu Doroty z Mszy św.

W fabule książki bardzo ważne rzeczy mają miejsce w małym wiejskim sklepie „U Kasi”. Tutaj zaczyna się i ma swoje ważne punkty historia miłości Doroty Rumianek i Józefa Pałysa, syna Idy Pałys, z jeżycjadowego rodu Borejków.

Sklep ten jest również miejscem, w którym Musierowicz w delikatny sposób pokazuje pewną konfrontację różnych kultur – tej masowej, komercyjnej i tej zwyczajnej, normalnej, którą trzeba chronić, oraz pokazuje prozaiczne, ciche bohaterstwo tych, którzy tej zwyczajnej normalnej kultury bronią. Musierowicz pisze tak: „ Do tego swojskiego wnętrza zupełnie nie pasował standardowy, nowoczesny stojak znanej firmy kolporterskiej, prezentujący wszystkie krajowe tytuły dzienników (…) od prawa do lewa, zaś systemowo eksponujący te o szczególnym stopniu drastyczności . Mimo wyraźnych zaleceń firmy kolportującej, pani Kasia (…), miała zwyczaj zakrywać te – jak mawiała – paskudztwa, wykładając na wierzch pisemka o ogrodach, haftach, i robotach szydełkowych. Bardzo też uważała na dzieci , które zatrzymywały się przy stojaku. Natychmiast je odwoływała”.

Atmosferę dramaturgii i wagi wydarzeń mających miejsce w sklepie „U Kasi” podkreśla Musierowicz mistrzowskimi opisami, niby nie mającymi żadnego związku z fabułą książki a jednak wpisującymi się w tok wydarzeń. Musierowicz pisze: „na ich widok pani Kasia wzniosła okrzyk, a kilka biednych spłoszonych os poderwało się z tacy pełnej lukrowanych pączków i wpadło do pułapki, po czym zakończyło życie w swędzie i iskrzeniu”; wcześniej autorka informuje czytelnika, że w sklepie „U Kasi” „obok tac z pączkami i drożdżówkami widniała elektryczna pułapka na osy, która co pewien czas głośno strzelała morderczymi iskrami w kolorze bladego fioletu. Musierowicz zresztą w pewien sposób w całej książce podkreśla atmosferę opisywanych scen i wydarzeń właśnie takimi krótkimi wpisami związanymi z reakcjami zwierząt i owadów. W innej sytuacji Musierowicz podkreśliła dramaturgię wydarzenia takim opisem „ Dzięcioł podleciał, przyjrzał się z grubsza całej sytuacji i zaczął znacząco walić głową w pobliski buk”.

Ważną postacią, która rozszerza wymiar literacki Wnuczki do orzechów  jest Ignacy Stryba, jeden z dwóch rywalizujących ze sobą braci ciotecznych z rodu Borejków, drugim jest przywołany wcześniej Józef Pałys. Musierowicz we Wnuczce do orzechów szorstko obchodzi się z Ignacym Strybą, robiąc z niego safandułę, „notoryczną fajtłapę” i „niedojdę, „który przegrywa w szachy trzy razy pod rząd” i dodatkowo jeszcze ofiarę śmiesznej sytuacji, która wywołuje salwę śmiechu u czytelnika. Generalnie jest to krótka, zabawna historia od szerszenia do zatarcia silnika samochodowego z pianiem koguta na końcu. Na domiar złego Ignacy jest słabym kierowcą, „kurczowo trzyma kierownicę gryząc przy tym wargi”, i nie umie jeździć na rowerze. No Musierowicz chyba rzeczywiście nie darzy sympatią tego swojego bohatera a przynajmniej we Wnuczce do orzechów.

Ale właśnie poprzez postać Ignacego i jego lektury autorka znacznie rozszerza swoją lupę obserwacyjną. To właśnie Ignacy czyta dzieło Tadeusza  Tatarkiewicza Dzieje sześciu pojęć. Trzeba przypomnieć, że prof. Tadeusz Tatarkiewicz był polskim filozofem, który za czasów komuny PRL bronił i prezentował katolicki sposób postrzegania świata i rzeczywistości w opozycji do oficjalnego marksizmu.  

Musierowicz jako narrator tak przedstawia lekturę i tok myśli czytelnika przywołanej pozycji Tatarkiewicza: „Piękno jest w umiarze. Klasyczną formułę temu poglądowi dał Durer:<< Nadmiar i niedostatek psują każdą rzecz (…) Du Fresnoy wyraził się jeszcze dobitniej, twierdząc, że piękno << leży pośrodku pomiędzy dwoma krańcami>>. Wziął on myśl z Arystotelesa, który wszakże stosował ją tylko do dobra moralnego, nie do piękna…” To ciekawy sposób powiększenia przez autora obszaru, którego dotyka książka.

To właśnie dzięki Ignacemu Strybie Musierowicz wprowadza do swej książki opis biblioteczki domowej Doroty Rumianek i dzięki temu uzyskuje znaczące powiększenie perspektywy patrzenia na świat opisany we Wnuczce do orzechów, Ignacy spostrzega w tej biblioteczce,; Wszystkie książki Orwella?! A to ciekawe. Capek! A to niezwykłe. Spokojne powieści obyczajowe w starych wydaniach. A to zwykłe. Kobiety w jego rodzinie też lubiły te wszystkie sagi i perswazje wraz z dumą i uprzedzeniem. Cóż, takie lektury jak „Duma i uprzedzenie” Jane Austen  wprowadzają pewną normalność w bieżącą rozchwianą rzeczywistość.

Ważnym rozszerzeniem perspektywy narracyjnej książki jest rozmowa dziadka Ignacego Borejki ze swoimi wnukami. Głównym tematem tej rozmowy jest definicja i pojęcie tożsamości. Ignacy Borejko wychodząc od definicji tożsamości prowadzi myśl mówiąc swoim małym wnukom, „że zmiany dotyczące tożsamości – także tożsamości zbiorowej – wywołują stres i lęk.  Ludzkość wypracowała na przestrzeni dziejów swoje sposoby zaradcze- przede wszystkim kulturę. Wypracowała też mechanizmy obronne – obrzędy, ceremonie i rytuały.”  I tutaj trzeba zgodzić się z Małgorzatą Musierowicz, która ustami dziadka Ignacego zwraca uwagę na szczególną rolę kultury. Kultura broni suwerenności tożsamości indywidualnej i zbiorowej, a wolność człowieka, przynajmniej w sposobie postrzegania świata przez piszącego tę recenzję, to możliwość realizacji siebie w kulturze a nie przeciw kulturze. A – co widać – proces realizacji siebie przeciw kulturze nabrał gwałtownego przyśpieszenia w obecnej dobie.

Ignacy Borejko w rozmowie ze swoimi wnukami stawia też ważny problem, pytanie: „Dlaczego np. ludzie zawierają małżeństwa … czyli dlaczego w sposób naturalny tworzą komórki rodzinne, które następnie składają się na strukturę państwa. To zdaniem Arystotelesa, tajemnica natury. – z jakiegoś powodu człowiek chce tworzyć państwo. Świnie np., też żyją w gromadzie, ale nigdy nie utworzą wspólnoty, co najwyżej stado. Zaspokajają tylko swoje potrzeby i instynkty. Nie rozróżniają dobra od zła, nie mają poczucia dobra wspólnego, nie są zdolne do solidarności. Nie mają tradycji i nie mają wspólnej pamięci  -A my mamy! -powinniśmy mieć. Inaczej będziemy niewolnikami”. To bardzo ważna sentencja sformułowana przez Musierowicz, wypowiedziana przez seniora rodu Borejków – czyż współczesna rewolucja aksjologiczna nie polega właśnie na tym, aby zerwać z tradycją, nie rozeznać dobra od zła i nie mieć wspólnej pamięci. Musierowicz widzi ten problem i w bardzo subtelny i umiarkowany sposób odnosi się do niego szczególnie w swoich najnowszych książkach (Wnuczka do orzechów, Feblik, Ciotka Zgryzotka) Może właśnie w czasie pisania tych książek dostrzegła wagę tego problemu.

Powinniśmy mieć tradycję i wspólną pamięć (zbiorową), „inaczej będziemy niewolnikami. Przed tym przestrzega Arystoteles. Jeden z trzech największych filozofów starożytnej Grecji„ konkluduje Ignacy Borejko. Zdecydowanie trzeba się zgodzić z tym ostrzeżeniem, trzeba mieć kulturę i tradycję i wspólną pamięć i można by wymienić wielu ludzi, którzy poświęcili swoje życie obronie tych wartości. Musierowicz w swojej powieści zatrzymała się tylko na Arystotelesie.

Jak zawsze w każdej powieści Jeżycjady, Musierowicz rzuca swoje pisarskie oko na życie głównych bohaterów sagi – państwa Melanię i Ignacego Borejków. We Wnuczce do orzechów państwo Borejkowie ze względu na trwające uciążliwe prace drogowo – budowlane w poznańskiej  dzielnicy Jeżyce, w której mieszkają, przeprowadzają się, przetransportowani przez swoje córki, na wieś do siedliska swojej najmłodszej córki Patrycji – Pulpecji, z całym swoim dobytkiem, na który składają się: „dwa łóżka, osiem regałów i dwadzieścia dwa kartony książek, laptop i drukarka, kosz wypełniony pamiątkami, papierami, zdjęciami etc., popiersie Seneki, jedna szafa, dwie lampy stojące, dwa fotele i dwa stoliki nocne, z których jeden kulawy”. O tym szczegółowym wykazie dowiadujemy się z e-maila Pulpecji do jej starszej siostry, wspominanej już Idy Pałys.

Musierowicz bardzo ciepło opisuje codzienne wakacyjne życie, w letnim upale, całego rodu Borejków, ich wzajemne serdeczne relacje rodzinne, naturalną życzliwość oraz ich sympatyczną niewymuszoną troskę o najstarszych z rodu dziadków Borejków. Zwraca uwagę naturalna życzliwość wnuków  z całej rodziny do swoich dziadków, wnuków, z których każdy zabiega o słowo i kontakt ze swoimi dziadkami.

Ignacy Borejko, senior rodu, można by powiedzieć postać legenda Jeżycjady, filolog klasyczny, miłośnik kultury antycznej, znawca kultury greckiej i łacińskiej.

Nota bene we Wnuczce do orzechów, jakby bocznymi drzwiami, dowiadujemy się, że najstarsza córka państwa Borejków, mama Ignacego Stryby Gabrysia, najbardziej ukochana przez Musierowicz postać ze wszystkich bohaterów i postaci Jeżycjady, również filolog klasyczny, została profesorem filologii klasycznej. Zamiłowanie do swojej profesji z pewnością zaczerpnęła z bogatego skarbca swojego ojca Ignacego Borejki.  

Na pytanie Gabrysi dotyczące zabrania z Poznania najbardziej potrzebnych rzeczy, Ignacy Borejko odpowiada: „ Niewiele mi potrzeba. W gruncie rzeczy jedyne odstępstwo od postawy stoickiej to obecny (raczej niechętny) stosunek do owego „łoża prostego okrytego skórą” (…) natomiast innych potrzeb w gruncie rzeczy nie mam. Poza jedną: podobnie jak Marek Aureliusz, potrzebuję towarzystwa ksiąg (…) A co czytasz? – Żywoty Plutarcha po grecku i po łacinie, na przemian. Miło jest tak porównywać oba teksty”.

Ignacy Borejko również w tej rozmowie informuje, że z „Żywotami Plutarcha” nie rozstawał się Kościuszko” a potem dodaje, że „do łez przy lekturze „Żywotów” przyznawał się Słowacki, płakał Henryk Heine, płakał Józef Wybicki, łzy ronił Mickiewicz, Jean Jacques Rousseau rozczytywał się w Plutarchu od szóstego roku życia (…)”

O Żywotach Plutarcha autorka wspominała już również we wcześniejszych powieściach, więc jest to pewien stały element dotykania obszaru kultury i świata wartości w całej Jeżycjadzie.

Powstaje wprawdzie pytanie, czy Ignacy Borejko jako intelektualista i znawca kultury i  literatury antycznej nie mógłby zostać tak opisany przez Musierowicz, aby w swojej intelektualnej drodze spotkał również Wyznania Św. Augustyna. To też jest autor antyczny a jednocześnie na tyle  ważny i jednocześnie trudny (jakże trudno się czyta Wyznania), że lektura jego Wyznań niczego z powagi Ignacego Borejki by nie zmniejszyła. I jeszcze jedno – czy rzeczywiście przy Żywotach Plutarcha trzeba przywoływać Jean’a Jacques’a Rousseau i tym samym również rewolucję francuską. Ale Musierowicz i tak jest znakomita, niektóre rzeczy trzeba ścierpieć; pojawiającego się na kartach Wnuczki do orzechów Ionesco też.

Ważnym wydarzeniem we Wnuczce do orzechów, które znacznie ubogaca fabułę książki wprowadzając czytelnika w stan ożywionego śledzenia przyspieszonego wątku akcji, jest scena z pożarem dużego nieskoszonego pola zboża: „Pole Nowaka się pali!”. Musierowicz nieco wcześniej wprowadza czytelnika w obszar akcji, kiedy przejeżdżająca drogą Dorota Rumianek ze zdziwieniem zauważa „Pole Nowaka jeszcze nie skoszone”. Autorka w oparciu o scenę pożaru pola opisuje niezwykle różną reakcję ludzi obserwujących płonące pole na tragedię pożaru. W opisie tym jest jakiś dramatyczny podział: z jednej strony ci, którzy okazują solidarność i współczucie, z drugiej strony „ tylko ludzie z miejskich samochodów okazywali podekscytowanie, pokrzykiwali, jakby to była jakaś przygoda rodem z filmu lub gry komputerowej, a  nie prawdziwy kataklizm. Niektórzy śmiali się drwiąco i rzucali kretyńskie uwagi i ci byli najgorsi do zniesienia”.

Ten dramatyczny podział w reakcji na ludzkie tragedie rolników i poważne zagrożenie dużymi zniszczeniami nie tylko upraw, ale także obszarów leśnych, jest jakimś uproszczonym opisem rzeczywistego podziału społecznego i wskazaniem pewnej społeczności, która ze wszystkiego potrafi drwić i nie czuje żadnego związku z ofiarami tragedii, w opisie Musierowicz jest to jakaś kategoria ludzi z miasta. Musierowicz oceniając tę grupę ludzi pisze tak, wkładając swoją ocenę w tok myśli Doroty Rumianek: „Czy oni nie zdają sobie sprawy, szydząc z drugiego człowieka, że sami siebie poniżają, – Czy nie mają poczucia wspólnoty, choćby nawet biologicznej”. To pytanie Doroty pozostaje aktualne nie tylko w przypadku pożaru opisanego we Wnuczce do orzechów.

We Wnuczce do orzechów autorka podnosi, jako pewien poboczny nurt, stosunek do miasta, życia miejskiego, kultury miejskiej. W tej książce centrum życia bohaterów Jeżycjady przenosi się poza Poznań. Jest to oczywiście związane w fabule książki z letnim czasem wakacyjnym i trwającymi ciężkimi pracami drogowo-budowlanymi w tej części Poznania, Jeżycach, w której toczy się opowieść całej sagi  jeżycjadowej, ale Musierowicz wprowadza pewne elementy krytycznej refleksji na temat życia miejskiego lub życia miasta. Ten krytyczny obraz pojawia się w scenie pożaru, kiedy Musierowicz opisuje zachowanie „ludzi z miejskich samochodów” (o czym już pisałem). W liście Gabrysi do Idy Pałys, Gabrysia relacjonuje ocenę ich młodszej siostry Patrycji „Pulpa go wyśmiała, powiedziała, że jej przebywanie w mieście dłużej niż przez konieczną godzinę nie wchodzi w ogóle w rachubę”. I wreszcie kluczowa rozmowa w tej sprawie pomiędzy seniorem rodu Ignacym Borejką, jego żoną babcią Milą i ich córką Gabrielą (profesor filologii klasycznej). Ignacy Borejko mówi „ miasto sprawia, że mężczyzna w moim wieku czuje się coraz bardziej przesuwany – i to niedbale – na margines rzeczywistości”.  Ponadto dodaje, przywołując Ionesco (co wiemy z przypisu): „naprawdę człowiek w mieście jest więźniem konieczności. Żyć musi w pospiechu, nie ma w ogóle czasu. Nie umie zrozumieć, że może istnieć coś, co nie jest użyteczne. I nie pojmuje, że to „właśnie sprawy użyteczne mogą być bezużytecznym ciężarem” (…) Jeśli zaś o mnie chodzi (dodaje dziadek Borejko), odczuwam, że miasto rozpycha się bezwzględnie. Natura mi tego nie robi.”. Musierowicz przedstawia dość zawiły osąd zaczerpnięty z E. Ionesco, ale w tej krótkiej scenie autorka stawia znaki zapytania – wątpliwości w stosunku do swoistego prymatu życia i kultury miejskiej, dominujących w obecnej dobie. Czy aż tak dużo musimy brać z kultury lub braku kultury, obyczaju, przyzwyczajeń życia miasta, chciałoby się zapytać patrząc na współczesną rzeczywistość. Musierowicz krąży wokół tego tematu, ale tego pytania nie zadaje.

W swoich powieściach Musierowicz zachowuje pewien umiar ocen, co powoduje, że obrazy rysowane literacką ręką autorki są naturalne i normalne. Chociaż cały czas mam obawę, że będzie chciała mrugnąć okiem do tego świata, którego w swoich książkach nie opisuje, i tak jak w Kalamburce, czy w ostatnich fragmentach Ciotki Zgryzotki (myślę tutaj o odwołaniu akcyjnym do Kalamburki), w pewien sposób zadrwić z czytelnika ceniącego umiar i  normalność i zaskoczyć go czymś, co nie mieści w świecie postaw i wartości Jeżycjady.

W książkach Małgorzaty Musierowicz wyczuwa się szczególną sympatię do kobiet głównych bohaterek; jest to całkowicie normalne i nigdy narracja autorki nie przybiera cech niechęci czy rywalizacji do drugiej płci. W pewnym momencie, we Wnuczce do orzechów przychodzi gwałtowna burza (niejedyna, burz  w książce jest kilka), naturalna, taka, która zdarza się po wielekroć. Musierowicz pisze: „Ptaki ucichły, kot się schował, gęsi przejawiały jaskółczy niepokój, a kury depcząc sobie wzajemnie po głowach panicznie właziły do szopki. Mężny kogut jako pierwszy dał nogę” I właśnie do tego koguta piję, i mogę to potraktować jak żart, ale ponieważ powyższy opis nie zgadza się z moimi obserwacjami, kilka słów na ten temat. Zwierzęta zapewne, jak ludzie, są różne, ale ja spotkałem się z zupełnie innymi zachowaniami koguta.

Kogut to prawdziwy wojownik (przynajmniej te koguty, które obserwowałem). Kogut nigdy nie ustępował i nie uciekał przed zagrożeniem. Kiedy kurnik był zaatakowany przez kota czy lisa, kogut nigdy nie odpuszczał i zawsze stawał do walki broniąc kur. Kogut chronił kury, zaganiał do zagrody i  wreszcie nie rwał się pierwszy do jedzenia, tylko nawoływał kury, żeby rozpoczęły pierwsze. I chociaż to szczegół, być może śmieszny, ale jednak trzeba oddać sprawiedliwość zachowaniu koguta.

We Wnuczce do orzechów mamy wielu ciekawych bohaterów. Jeden z ważnych wątków dotyczy miłości małżeńskiej Idy (z domu Borejko) i Marka Pałysów. Ich relacja jest ciekawie nakreślona, w ich małżeństwie gdzie nie ma nudy ( bo jak mówi babcia Borejko „z tą dziewczyną nigdy nie było nudy”), są oczywiście problemy i zawirowania, bo jak pisze Musierowicz „kto sieje wiatr, ten zbiera burzę hormonów”, ale jest prawdziwy obraz dojrzałej miłości osób, które wzajemnie się kochają, lubią i szanują. Ida i Marek Pałys to lekarze z wieloletnim doświadczeniem i to jeszcze lekarze z powołania, o czym możemy się przekonać z kart powieści.  Bardzo dobrze, że autorka rysuje taki obraz normalnej rodziny i małżeństwa, nota bene rodziców innej głównej postaci książki, Józefa Pałysa. A swoją drogą byłoby to niezłe zaskoczenie, gdyby jeszcze na kartach Wnuczki do orzechów kobyłka z Dorotą i Józefem dojechała do domu, w którym przebywają jako letnicy państwo Ida i Marek Pałys. Od Idy zaczyna się fabuła Wnuczki i dzięki niej trwa.

I jeszcze prawie na koniec. We Wnuczce do orzechów życie niby to toczy się ospale w letniej spiekocie, ale autorka miejscami gwałtownie przyśpiesza akcję i jak w większości swoich książek nie pozwoli nudzić się czytelnikowi a na pewno nie pozwoli nudzić się wnikliwemu czytelnikowi. 

Małgorzata Musierowicz jest mistrzem prostych opisów zwyczajnych sytuacji, ale opisy te i  sceny mają swoisty koloryt; na koniec zatem mały literacki smaczek: „Patrycja zaczęła się dobierać do tematu od strony skrzynek na wiśnie, Gaba (Gabrysia) uszczypnęła ją znacząco pod stołem i siostra umilkła, jakby jej ktoś odłączył zasilanie”. Takich smaczków jest znacznie więcej w tej dobrej książce a ten akurat dotyczył Idy i Marka Pałysów.

Wnuczka do orzechów bardzo dobra lektura na słoneczne i gorące lato. Czytasz i widzisz jednocześnie.

#Misierowicz #Wnuczkadoorzechów

Piotr Gryza